środa, 30 kwietnia 2014

Nocne przemyślenia, czyli trochę o życiu

  Siemson! Wybaczcie za ostatnie dłuuuugie zaległości, ale miałem trochę roboty i niekoniecznie miałem czas czy siły zaglądać na bloga. Zaczęła się majówka+matury, więc znajdzie się więcej czasu i trochę ponadrabiam. Obiecuje, że to będzie dosyć ciężki i długi temat.
  Tak więc, dzisiaj chciałbym napisać trochę ogółów, niewyjaśnionych kwestii i wiele prawd, które mam nadzieje pomogą wam się zreflektować nad niektórymi sprawami czy relacjami z jakimiś szczególnymi osobami.
  Jak nam wiadomo, nie jest zdradzony konkretny sekret życia, po prostu żyjemy, jednak nasuwają się na usta pytania, po co? Dlaczego? Jak oddychamy? Czemu oczy ignorują nos? Jak to w ogóle powstało? O co kaman? Te nurtujące pytania zadaje sobie zapewne każdy z nas. Nie będę się zagłębiał w to całe pierdzielenie o atomach, CO2 i reszcie tego szajsu.  Najlepiej zacząć od początku, od bycia nic nie świadomym osobnikiem stojącym niczym kwiat pośród lasu potężnych dębów, bojącym się wielu rzeczy. Był to okres, który zapewne nie jest aż tak dobrze zapamiętany przez naszą podświadomość, natomiast w tamtych czasach mieliśmy na to dosłownie wyjebane. Nie było problemów, nie patrzyliśmy w przeszłość czy przyszłość, nie potrzebowaliśmy milionów żeby podejść do dziewczyny i od tak dać buziaka czy się wspólnie pobawić, nie było podtekstów oraz nie potrzebowaliśmy nie wiadomo czego żeby normalnie funkcjonować. Jednak z wiekiem, coraz bardziej przykry staje się fakt, że te czasy mijają, nasza świadomość brnie ku rozwojowi, dalej i dalej przed siebie a my wraz z czasem także się zmieniamy i niektóre nasze nawyki mijają...ale czy wszystkie powinny minąć?

Czy na pewno warto się zmieniać?

  Na to pytanie odpowiada sobie każdy z osobna. Często stawiam tą sprawę w innym świetle niż zazwyczaj, bo zmiany nie zawsze są lepsze. Widzę niekiedy znajomych z młodych lat, wymieniamy kilka słów i dostrzegam znaczną zmianę...prawie nie widać uśmiechu na twarzy, jest ona zbyt poważna, nabiera innych cech niż kiedyś, oczy dające kiedyś wyraz rozweselający zamieniły się w zimne kryształy wydające z siebie lodowaty oddech beznadziei. Bywa tak, że to co wydaje się nam jedynym rozsądnym wyjściem, zabiera nam coś o wiele więcej warte niż pieniądze czy dobra materialne. Szczęście, które pozwala nam cieszyć się ze wspólnych chwil, których w życiu jest wiele i one są doceniane wtedy, kiedy je stracimy. Człowiek może korzystać ze szczęścia ile wlezie, natomiast to jest istota krucha...cóż.

Kogo możemy nazwać człowiekiem?

  Na pewno jest to osobnik płci męskiej bądź żeńskiej, różniący się wyglądem, sposobem bycia, ubierania, wyrażania się i ogólnie takie takie, wiecie ocb. Jednak człowiek to istota myśląca logicznie, racjonalnie i jak to tam jeszcze można nazwać. Jest to także istota czuła na różne bodźce, zewnętrzne i wewnętrzne, człowiek potrafi kochać, skrzywdzić, uszczęśliwić, zasmucić etc. Do czego on jest w ogóle stworzony? Tak, do życia, koło w ten sposób się zamyka...

...Rodzimy się, żyjemy, umieramy...

   ...tutaj gonitwa myśli nie pomaga ogarnąć całej tej logiki. Rodzimy się, by oddychać, by dorosnąć, by zapełnić  kolejną lukę w rejestrze, by wytworzyć swoją drogę i pojąć ją na własny unikalny sposób. Żyjemy różnym tempem, różnymi uczuciami, żyjemy tak by jak najwięcej pamiętać, by mieć co wspominać gdy śmierć zacznie się o nas upominać, by stwierdzić po pewnym czasie, że życie nie koniecznie jest kolorowe i nie wszystko wydaje się takie jakie powinno według Ciebie być. Umieramy dosyć wolno zazwyczaj boleśnie, chociaż zdarzają się różne przypadki, gdzie to wszystko przychodzi nagle, gdzie nie mamy czasu się ze wszystkimi pożegnać, wszystkiego poznać, zrobić ze swoim życiem coś, żeby w czasach starości nie stwierdzić..."Kurwa, jakim ja byłem kiedyś pruchnem...". Życie tak jak miłość jest bezsensowna, oni po prostu są, nie trzeba ich pojmować, są i na tym opiera się nasz byt. Kochamy, ponieważ to powinniśmy robić, nawet bezsensownie nie czując jakieś konkretnej wkręty, robimy to bo jesteśmy. Ujmując to w ten sposób, że poszukując sensu swojego życia, czy osiągając konkretny cel, chcąc znaleźć osobę, przy której będzie chciało się spędzić tą resztę życia, trzeba brać pod uwagę fakt, by zrobić to w jak najbardziej epicki sposób jaki jest. Mimo upadków oraz wzlotów, musimy działać, bo jak to mówią, czas nie kutas, nie stanie i trzeba walczyć by nie żałować swoich decyzji podejmowanych nie koniecznie w dobry sposób, jest to jedyny klucz na odgadnięcie całej prawdy o nas samych i o tym co tu robimy. Nie jest to łatwe ponieważ mózg przeciętnego człowieka wykorzystuje jedynie 10% całych swoich możliwości, jednak nie trzeba być nie wiadomo jakim inteligentem, by zrozumieć, że jeśli coś nie ma sensu, to musi mieć ten sens bez którego to istnieje. Tracąc grunt pod nogami czujemy bezsilność w wielu sytuacjach, nie możemy pojąć czemu źle dzieje się na świecie, w naszym życiu i co sprawia to wszystko. Na to pytanie każdy szuka własnej odpowiedzi, tak już jest, że nie da się wszystkiego zdobyć od razu, trzeba się bardzo postarać by wykrzesać chociaż odrobinę i poczuć smak naszych osiągnięć.
Nie bójmy się robić rzeczy, które wydają nam się dziwne, które wydają się nam trudne, musimy je podejmować, inaczej nie będziemy wiedzieli co będzie potem, nie stwierdzimy czy było to potrzebne czy nie, jeśli trapi nas pytanie, trzeba je rozwiązać. Nie bójmy się kochać, bo tylko to nam pozostaje, podejmujmy złe decyzje żeby wiedzieć co trzeba tak na prawdę zmienić i że miłość warta jest wszystkich poświęceń dla istnienia następnego człowieka. Nie bójmy się być szczęśliwi, bo jeśli zataczamy się w głąb naszych nieświadomych zachowań, przestajemy być ludźmi i wtedy nasz byt dopiero zeruje swoje szanse na jakiekolwiek przeżycie. Nie ma dla nas granic, nie ma dystansów, których nie przejdziemy. Musimy być czasami ponad innymi, musimy wydobyć własne skrzydła i dając się porwać własnym możliwościom, trzeba rozbijać przeszkody, nie twórzmy schodów, nie róbmy sobie niepotrzebnych złośliwości. Pamiętając o jednym, że robiąc wszystko bezsensownie, to robimy coś z sensem, wszystko jest dla ludzi, czyli dla nas i istniejemy po to by z tego korzystać. Zawsze starajmy się iść z podniesionym czołem i z uśmiechem witajmy wschody, żegnajmy zachody czując możliwość oddychania, która nie wiadomo skąd sprawia nam przyjemność...

BĄDŹMY PO PROSTU LUDŹMI!!!

Możliwe, że wyszło trochę masło maślane, to liczę na waszą wyobraźnie i że postaracie coś z tego wyciągnąć...
5!

środa, 2 kwietnia 2014



Jeszcze na wieczór... Biszu - Banicja, Mega kawałek. Godny poświęcenia blisko 5 minut. Intro niszczy system.
5! Dobranoc :)

1#Pomysły czytelników - Przyjaźń po rozstaniu

  Miłość, jest uczuciem niezwykle porywczym, emocjonalnym, kruchym. Jest rozumiane przez różne osoby w różny sposób i nie ma na to antidotum. Uczucie te, potężnie wkracza w nasz umysł i przeżywanie go jest rzeczą naturalną, dającą opisywane już prze ze mnie szczęście, dające poczucie ochrony, opieki, czucia się potrzebnym dla osoby kochającej. Życie natomiast uczy, by zbytnio się nie przyzwyczajać do pewnych rzeczy, które mogą uciec, wyparować, wysypać się z dłoni jak piasek. Jak wspomniałem, jest to uczucie niezwykle kruche, wymagające uwagi, starań i dobrych chęci, by nie zranić drugiej osoby. Czasem może upaść to jak domek z kart, zostałem poproszony o napisanie, czy przyjaźń po rozstaniu jest możliwa, ma racje bytu i czy ma sens? Tak więc, pozostawię w tym blogu po raz kolejny kawałek siebie, zapraszam do lektury.
  Akceptując obustronnie związek, jest się zobowiązanym do prawdomówności, nieskazitelnej szczerości, zadbania, zaufania, pragnienia uszczęśliwienia drugiej osoby, opieki nad nią i wprowadzenie uczuć na tzw wyższy poziom przyjaźni. Decydując się już na wspólne spędzanie czasu, chodzenie za rękę, obdarowywanie się wszelakimi dobrami, patrzenie się nieustannie w oczy, dajemy do zrozumienia drugiej osoby, potrzeby obecności w trudnych sytuacjach, powstaniach po upadkach, przeprosin po kłótniach, uczymy się tym samym szkoły życia, której nie wyjmiemy z książek do polskiego czy matematyki. Uczymy się odpowiedzialności, samodzielności(z powodu podejmowania ważnych decyzji), konieczności działania inaczej niż w przypadku samotnego prowadzenia tobołu ze swoim wewnętrznym doświadczeniem. Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak odpowiedzialność(jej brak)za czyny, które podejmujemy w niekoniecznie odpowiednich sytuacjach. Wtedy wiemy, że coś jest nie tak, zaczynamy rozumieć, że coś się psuje i trzeba jak najszybciej to naprawić, by nie tego nie spierdolić do końca. Czasami wolimy spalić za sobą mosty zapomnieć o złych momentach, jednak jesteśmy ludźmi i niektóre ciernie, pozostają w sercu dłużej niż minuta, godzina, dzień, miesiąc. Prowadząc wewnętrzny rozkład gubimy powoli rozsądek, nadzieje, marzenia, chęć, mobilność i...szczęście. W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że siadając na ławce brakuje nam czegoś. Telefonu? Spodni? Głowy? Głowy na pewno, lecz po całej tej drodze krzyżowej gubimy obiekt, dający nam radość każdego dnia, nie zawsze poważny, ale kochający i kochany, obiekt pozwalający złączyć wszystkie złe myśli w jedną dobrą, która zawsze jest odskocznią od wyimaginowanego raju.
  W powyższym akapicie, odpowiadam na pytanie, które zadałem sobie na początku całego tekstu. Przyjaźń po rozstaniu można nazwać powrotem ze strefy wytworzonej z kimś wyjątkowym, z osobą potrafiącą pocieszyć, zadziałać jak piorun, przeszywając całe ciało, pokrywając je ciarkami, nieukrywającą przed Tobą nic. Nie ważne co się stało, uważam, że życie jest krótkie na dogorywanie co, komu, za co, gdzie i dlaczego, żyjemy chwilami, bo to one dają możliwość odchamienia się od szarej codzienności. Tak, trzymamy w sobie cierpienie i nie mówię by o tym zapomnieć jutro, za tydzień, za miesiąc, rok, ale skoro potrafimy zaufać sobie do tego stopnia, że tworzymy coś pięknego, co daje nam te pierdolone prawo bycia ważniejszym i skoro los pozwala nam na odrobinę odzwierciedlenia swoich dotychczasowych przeżyć, to po dłuższym zastanowieniu stwierdzasz, że...jednak było warto. Może to nie będzie to samo, może ten buziak nie będzie tak samo znaczący co wcześniej, natomiast dający poczucie, że dzielimy się każdym dniem z osobą z którą potrafimy się dogadać i mimo przeciwnych zdań potrafcie sobie po chwili wybaczyć i nie zważać na "związkowe fochy" trwające czasami długo. Przyjaźń opiera się jak związki na zaufaniu, lecz do tego stopnia, że opieramy się tak by wszystko mogło żyć swoim życiem i nie zobowiązywać się do tak ważnych decyzji. Życie bierze od nas często więcej niż my chcemy wziąć od niego, ale jeśli daje nam szanse, to z niej korzystamy, jeśli zabiera to z powrotem, nie możemy być na to źli, nie możemy obwiniać innych, trzeba dostrzec także swoje wady, ponieważ to one mogły być objawem niepowodzenia. Jednak każdy jest kowalem swego losu i to my wykujmy odpowiednie narzędzie dające nam inne możliwości, dające nam radość z przebywania z osobą, traktowaną przez nas niegdyś niczym oko w głowie, upadek nie oznacza porażki, upadek oznacza to, że gdzieś było niedociągnięcie, że była chwila słabości, jednak nie jest powiedziane, że nie można tego naprawić i zaufać sobie po raz kolejny...
  Na zwieńczenie całości chciałbym dodać, żebyście nie bali się uczuć, ponieważ to co czujemy do drugiej osoby może przerodzić się w najgorszy koszmar, nie czekajcie z przeprosinami, nie czekajcie z wyznaniem tego drugiej osobie, bądźcie pewni, że to zostanie odwzajemnione. Jeśli będziecie to odpowiednio pielęgnować, to na pewno wszystko pójdzie po myśli i będzie owocować nie tylko miłością, ale także dobrymi, pamiętnymi chwilami.
 

Ps. Z lekkim szokiem muszę stwierdzić, że miło jest czytać wiadomość, by napisać coś od siebie na dany, podyktowany przez czytelnika/czytelniczkę temat. Niezmiernie miło jest wiedzieć, że obserwując bloga, ktoś chce się udzielać. Dziękuję :)