środa, 2 kwietnia 2014

1#Pomysły czytelników - Przyjaźń po rozstaniu

  Miłość, jest uczuciem niezwykle porywczym, emocjonalnym, kruchym. Jest rozumiane przez różne osoby w różny sposób i nie ma na to antidotum. Uczucie te, potężnie wkracza w nasz umysł i przeżywanie go jest rzeczą naturalną, dającą opisywane już prze ze mnie szczęście, dające poczucie ochrony, opieki, czucia się potrzebnym dla osoby kochającej. Życie natomiast uczy, by zbytnio się nie przyzwyczajać do pewnych rzeczy, które mogą uciec, wyparować, wysypać się z dłoni jak piasek. Jak wspomniałem, jest to uczucie niezwykle kruche, wymagające uwagi, starań i dobrych chęci, by nie zranić drugiej osoby. Czasem może upaść to jak domek z kart, zostałem poproszony o napisanie, czy przyjaźń po rozstaniu jest możliwa, ma racje bytu i czy ma sens? Tak więc, pozostawię w tym blogu po raz kolejny kawałek siebie, zapraszam do lektury.
  Akceptując obustronnie związek, jest się zobowiązanym do prawdomówności, nieskazitelnej szczerości, zadbania, zaufania, pragnienia uszczęśliwienia drugiej osoby, opieki nad nią i wprowadzenie uczuć na tzw wyższy poziom przyjaźni. Decydując się już na wspólne spędzanie czasu, chodzenie za rękę, obdarowywanie się wszelakimi dobrami, patrzenie się nieustannie w oczy, dajemy do zrozumienia drugiej osoby, potrzeby obecności w trudnych sytuacjach, powstaniach po upadkach, przeprosin po kłótniach, uczymy się tym samym szkoły życia, której nie wyjmiemy z książek do polskiego czy matematyki. Uczymy się odpowiedzialności, samodzielności(z powodu podejmowania ważnych decyzji), konieczności działania inaczej niż w przypadku samotnego prowadzenia tobołu ze swoim wewnętrznym doświadczeniem. Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak odpowiedzialność(jej brak)za czyny, które podejmujemy w niekoniecznie odpowiednich sytuacjach. Wtedy wiemy, że coś jest nie tak, zaczynamy rozumieć, że coś się psuje i trzeba jak najszybciej to naprawić, by nie tego nie spierdolić do końca. Czasami wolimy spalić za sobą mosty zapomnieć o złych momentach, jednak jesteśmy ludźmi i niektóre ciernie, pozostają w sercu dłużej niż minuta, godzina, dzień, miesiąc. Prowadząc wewnętrzny rozkład gubimy powoli rozsądek, nadzieje, marzenia, chęć, mobilność i...szczęście. W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że siadając na ławce brakuje nam czegoś. Telefonu? Spodni? Głowy? Głowy na pewno, lecz po całej tej drodze krzyżowej gubimy obiekt, dający nam radość każdego dnia, nie zawsze poważny, ale kochający i kochany, obiekt pozwalający złączyć wszystkie złe myśli w jedną dobrą, która zawsze jest odskocznią od wyimaginowanego raju.
  W powyższym akapicie, odpowiadam na pytanie, które zadałem sobie na początku całego tekstu. Przyjaźń po rozstaniu można nazwać powrotem ze strefy wytworzonej z kimś wyjątkowym, z osobą potrafiącą pocieszyć, zadziałać jak piorun, przeszywając całe ciało, pokrywając je ciarkami, nieukrywającą przed Tobą nic. Nie ważne co się stało, uważam, że życie jest krótkie na dogorywanie co, komu, za co, gdzie i dlaczego, żyjemy chwilami, bo to one dają możliwość odchamienia się od szarej codzienności. Tak, trzymamy w sobie cierpienie i nie mówię by o tym zapomnieć jutro, za tydzień, za miesiąc, rok, ale skoro potrafimy zaufać sobie do tego stopnia, że tworzymy coś pięknego, co daje nam te pierdolone prawo bycia ważniejszym i skoro los pozwala nam na odrobinę odzwierciedlenia swoich dotychczasowych przeżyć, to po dłuższym zastanowieniu stwierdzasz, że...jednak było warto. Może to nie będzie to samo, może ten buziak nie będzie tak samo znaczący co wcześniej, natomiast dający poczucie, że dzielimy się każdym dniem z osobą z którą potrafimy się dogadać i mimo przeciwnych zdań potrafcie sobie po chwili wybaczyć i nie zważać na "związkowe fochy" trwające czasami długo. Przyjaźń opiera się jak związki na zaufaniu, lecz do tego stopnia, że opieramy się tak by wszystko mogło żyć swoim życiem i nie zobowiązywać się do tak ważnych decyzji. Życie bierze od nas często więcej niż my chcemy wziąć od niego, ale jeśli daje nam szanse, to z niej korzystamy, jeśli zabiera to z powrotem, nie możemy być na to źli, nie możemy obwiniać innych, trzeba dostrzec także swoje wady, ponieważ to one mogły być objawem niepowodzenia. Jednak każdy jest kowalem swego losu i to my wykujmy odpowiednie narzędzie dające nam inne możliwości, dające nam radość z przebywania z osobą, traktowaną przez nas niegdyś niczym oko w głowie, upadek nie oznacza porażki, upadek oznacza to, że gdzieś było niedociągnięcie, że była chwila słabości, jednak nie jest powiedziane, że nie można tego naprawić i zaufać sobie po raz kolejny...
  Na zwieńczenie całości chciałbym dodać, żebyście nie bali się uczuć, ponieważ to co czujemy do drugiej osoby może przerodzić się w najgorszy koszmar, nie czekajcie z przeprosinami, nie czekajcie z wyznaniem tego drugiej osobie, bądźcie pewni, że to zostanie odwzajemnione. Jeśli będziecie to odpowiednio pielęgnować, to na pewno wszystko pójdzie po myśli i będzie owocować nie tylko miłością, ale także dobrymi, pamiętnymi chwilami.
 

Ps. Z lekkim szokiem muszę stwierdzić, że miło jest czytać wiadomość, by napisać coś od siebie na dany, podyktowany przez czytelnika/czytelniczkę temat. Niezmiernie miło jest wiedzieć, że obserwując bloga, ktoś chce się udzielać. Dziękuję :)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz